Wyszukiwanie

Polecamy strony

Licznik

Liczba wyświetleń:
17700658

Statystyki

stat4u

Ks. Bogusław - opiekun Rodziny Szkaplerznej

Rodzina Szkaplerzna jako grupa duszpasterska działająca przy naszej parafii zrzesza w swoim gronie osoby, które pragną w swoim życiu wcielać w praktykę wskazania, dotyczące modlitwy.

Właściwym wzorem, jak żyć modlitwą na co dzień stają się wskazania biblijne, w tym przykład samego Mistrza oraz świadectwo życia tych, którzy tymi ideałami żyli na przełomie wieków. Wśród nich byli między innymi wielcy święci zakonu karmelitańskiego, czyli św. Teresa z Avila, .św. Jan od Krzyża oraz Teresa od Dzieciątka Jezus i wielu wielu innych.

Pragnąc iść śladami wskazanymi już przez te postacie, Rodzina Szkaplerzna stara się na miarę swoich możliwości zaszczepiać najpierw w sobie, a potem w innych zamiłowanie do modlitwy i Pisma świętego, na podstawie którego można także świetnie się modlić (np. tekstami Psalmów).

Nasza Grupa Duszpasterska liczy sobie obecnie około 15 członków. Spotkania odbywają się średnio raz w miesiącu i poświęcone są dyskusji nad tekstami liturgicznymi, a właściwie najczęściej nad samą Ewangelią, która ma być czytana w najbliższą niedzielę.

Spotkania odbywają się najczęściej w budynku dawnej wikarówki po mszy świętej wieczornej. W zależności od otwarcia się na działanie Ducha Świętego i powiew Jego mocy spotkania trwają około godziny.

Poza tym niektórzy członkowie grupy biorą udział w różnego rodzaju wyjazdach czy spotkaniach na szczeblu diecezjalnym albo ogólnopolskim, dotyczących stosowania ideałów karmelitańskich w życiu człowieka XXI wieku.

Ci, którzy mają takie życzenie otrzymują specjalną legitymację i poświęcony szkaplerz, który decydują się nosić do końca życia. Szkaplerz włącza ich w krąg ludzi, którzy mocą modlitwy proszą o błogosławieństwo Jezusa i opiekę Maryi w ich życiu.

Zapraszamy wszystkich, którzy chcą porozmawiać na tematy biblijno-modlitewne, jak również praktycznego ich zastosowania w codziennym życiu.

 

   

 

Rodzina Szkaplerzna

Kto chce wzbić się do lotu, musi być człowiekiem?
Jako rezultat fałszywych wyobrażeń Boga pojawiają się niepokój, zmartwienia,
skrupuły, wszelki lęk, lęk przed śmiercią, samotnością i wiele innych pojęć , co powstrzymuje wzrost miłości Bożej.
Następnym nurtującym człowieka problemem jest miłość Boga i bliźniego.
Często wydaje się nam, że miłość do Boga i sympatia do ludzi to jest sprzeczność. Wciąż się powtarza, że niczego, ale to absolutnie niczego nie należy przekładać nad miłość do Boga, nawet najukochańszego człowieka. Z takiego ujęcia sprawy, często wynikają konflikty, które działają niszczycielsko na życie danego człowieka: doświadczenia winy, lęki… Nic dziwnego, że przez to pobożność wielu ludzi całkowicie straciło radość z wiary i religii.
Doświadczenie miłości Boga zaczyna się od pokochania siebie, tak jak Bóg cię stworzył, a potem zwracania się ku bliźniemu, kochania go i wybaczania mu.
Św. Teresa odkryła, że Bóg kocha ją taką jaka jest i ta pewność prowadzi ją do przeświadczenia, że otrzymała od Boga dar podobania się wszystkim, będący dla niej i dla innych doświadczalnym wyrazem Jego miłości do niej. Nie musi już teraz odczuwać Boga jako rywala dla swych relacji z innymi ludźmi. To pomogło Teresie szczerze kochać ludzi. Miłość od Boga i miłość do ludzi nie rywalizują ze sobą , nie wykluczają się wzajemnie, nie ma między nimi żadnego „albo, albo” Kto podobnie jak Teresa potrafi w to uwierzyć, dojrzewa do zintegrowanej osobowości. Alternatywa Bóg, albo człowiek jest jej obca.
W Jezusie wyczytuje ona, że Bóg nie pragnie wyrzeczenia się tych relacji międzyludzkich, lecz ich pogłębia i uzdrawia.
Pobożność nastawiona wyłącznie na Boga, gdy jej się dokładnie przyjrzeć jest ucieczką przed Bogiem i przed Jego „miłością do dzieci ludzkich”
„ Jak możesz mówić, że kochasz Boga, którego nie widzisz, i nie nawiedzić bliźniego, którego widzisz”(1J 4,20)
Pamiętajmy, że Jezus ani nie rozwiązał miłości bliźniego na korzyść miłości Boga, ani też miłości Boga na korzyść miłości bliźniego. Jedna z drugą jest związana, również w ich ustawicznym napięciu. Jeśli człowiek zamienia Boga na człowieka, albo człowieka na Boga, straci zarówno ludzi, jak i Boga.
Żyć duchowo znaczy żyć z Chrystusem, obecnym tu i teraz.
Czy próbowałeś bez pośpiechu spojrzeć na twój styl życia i zrozumieć go?
Jeśli nie widzisz żadnych zagrożeń i wierzysz, że jesteś bezpieczny, to na tym tracisz. Bóg nie powtarza, nie wraca, nie można Go nigdy przyprzeć do muru, nie można Go blokować modlitwą. Bóg nie stoi w miejscu. Bóg pragnie obdarzać cię łaskami przekraczającymi najśmielsze twoje wyobrażenia.
Pozwól tylko Jezusowi kochać cię tak, jak On tego pragnie, a nie tak jak ty.
Do wzrostu miłości Bożej konieczne jest, by żyć w teraźniejszości, w chwili obecnej. Wspomnienia należą do przeszłości. Bóg jest nieskończony. Nie powtarza się. Nic nie jest takie jak było wczoraj czy przedwczoraj itd.
Tak jest z życiem duchowym. Doświadczenie duchowe nigdy nie jest takie samo za drugim razem.
A teraz spójrz na Boga. Jeśli rodzic może kochać i podziwiać swoje dziecko, czy nie wierzysz, że Bóg trzyma cię w swoich ramionach z ogromną miłością i czułością? Czemu nie? Czy taki rodzic jest lepszy od Boga? Czy ty jesteś od Niego lepszy?
Nazbyt często prowadzisz życie by zadowolić innych i sprawić by nie myśleli o tobie źle.
W ten sposób ograniczasz swoje życie, za względu na presję otoczenia i w rezultacie nie jesteś wolny. Boga w tym nie ma.

 «  1  2  3  [4]  5  » 

Powrót

Rodzina Szkaplerzna

„Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje”
Jakie to królestwo o które tu prosimy. Wśród tych dóbr, którymi cieszy się dusza w królestwie niebieskim, nie najmniejszym jest to, że już nic nie ma wspólnego z rzeczami tej ziemi.
Pokój i chwała przenikają całe jej jestestwo; raduje się tym, że wszyscy są uweseleni; nosi w sobie głębokie uciszenie wewnętrzne; wszystka istność jej wzbiera nie wypowiedzianym weselem, iż wszyscy czczą chwalą i błogosławią Imię Pańskie, a nikt Go nie obraża; wszyscy Go miłują ona także i żadnego już zajęcia nie ma prócz miłości Jego i nie może Go nie miłować bo Go zna. Podobnież i my, gdybyśmy Go znali, miłowalibyśmy Go, choć nie tak doskonałą jak wybrani w niebie, ale bez porównania gorętszą miłością.
Są dusze tak niewolniczo przywiązane do odmawiania, choćby z pośpiechem, jakby za pańszczyznę, mnóstwa różnych modlitw, które sobie na każdy dzień postanowiły, że nawet gdy Pan im w ręce kładzie królestwo swoje, i daje im tę modlitwę odpocznienia, ten pokój wewnętrzny, one tej łaski do siebie nie dopuszczają i dalej odmawiając swoje pacierze, co w ich przekonaniu jest rzeczą ważniejszą i doskonalszą, nie zwracają nawet uwagi na drogi dar, którym Pan chciał je ubogacić.
O wiele więcej znaczy jedno słowo Modlitwy Pańskiej od czasu do czasu z głębi serca wymówione, niż wielokrotne, z pośpiechem i bez zastanowienia tejże modlitwy powtarzanie.

„Bądź wola Twoja jako w niebie”

Poznawszy już jak dobry nasz Mistrz prosił za nami i nas prosić nauczył o rzecz tak niezmiernej ceny, w której zawiera się wszystko, czego w tym życiu pragnąć możemy a jaką nam uczynił taką niesłychaną łaskę, iż wyniósł nas do godności boskiego z Nim braterstwa – zobaczymy teraz, czego żąda od nas, co mamy dać Ojcu Jego, co On za nas Jemu ofiaruje i o co nas prosi. Ale choć to, co Ci dajemy, w porównaniu z ogromem tego cośmy Ci winni i z wielmożnością majestatu Twego jest niczym, bo przecie Panie nie poczytujesz tego za nic, bo w rzeczywistości wszystko Ci dajemy, co dać możemy jeśli dajemy uczynkiem to co wyrażamy usty.
Chciałabym zapytać takich czy rozumieją, co mówią, gdy proszą Pana, aby spełnił w nich swą wolę, czy też może mówią te słowa tylko tak sobie za drugimi nie myśląc zgoła wykonywać ich uczynkiem? To byłoby córki moje bardzo nie dobrze. Albo co gorsza jeszcze mielibyśmy kłamstwo zadawać słowom Jego, powtarzając je za Nim usty, a wolą i uczynkiem ich się wypierając?
Zważcie to córki czy chcemy czy nie chcemy, wola Pańska musi się spełnić i w niebie i na ziemi. Usłuchajcie więc rady mojej i czyńcie jak mówią z konieczności cnotę. O córki moje, jaki to ogromny zysk w spełnieniu tego, i przeciwnie, jaka wielka strata, nie chcieć spełnić uczynkiem tego, co w tej prośbie modlitwy Pańskiej mówimy i ofiarujemy Bogu!.
Chce wam tedy objaśnić, co to jest Wola Boża. Nie bójcie się, by wolą Bożą było dać wam bogactwa, rozkosze, honory i wszelkie inne rzeczy ziemskie. Nie taka jest skąpa dla was miłość Jego, nie taka mała w oczach Jego waga ofiary waszej chce wam hojnie za nią zapłacić, chce wam dać za nią królestwo swoje, abyście już tu na ziemi je posiadały. Chcecie naprawdę przekonać się jak on obchodzi się z tymi, którzy z głębi serca proszą Go o spełnienie się w nich Woli Jego?
Zapytajcie Boskiego Syna Jego, który zanosił doń tę prośbę w Ogrójcu; zanosił ją w duchu i prawdzie, z zupełnym zdaniem woli swojej na wolę Ojca; a Ojciec patrzcie jak dobrze ją w Nim wypełnił, dając Mu boleści, męki, zelżywości i prześladowania i kazał Mu je znosić aż do końca, dopóki życia nie dokonał przez śmierć na krzyżu.
Zna Pan serce każdego; wie, że kto Go bardzo miłuje, ten zdolny jest wiele ucierpieć dla Niego; kto mało miłuje temu mało da do cierpienia. Miara zdolności naszej do noszenia krzyża, wielkiego czy małego, jest w moim przekonaniu, miarą miłości naszej.
Bez tego zaś całkowitego ofiarowania swej woli Panu, aby we wszystkim uczynił z nami wolę swoją, nigdy nas nie dopuści do zakosztowania z tego źródła żywej wody. Jednego tylko z naszej strony potrzeba : zupełnego zdania się w ręce Pańskie. Niech się spełni we mnie, Panie, wola Twoja, w czym i jak chcesz, wedle boskiego upodobania Twego! Chcesz mi zesłać cierpienia? – daj siły do zniesienia i niech przyjdą; przeznaczasz mi prześladowania, choroby zniewagi, nędzę i głód?- Oto mnie masz, Ojcze mój! Twarzy swej nie odwrócę i uciekać nie będę. Bo kiedy Syn Twój w imieniu nas wszystkich oddał Tobie w tej prośbie wolę naszą, toć nie godzi mi się, bym tego nie dotrzymała. Tylko Ty Panie, uczyń łaskę ze mną i daj mi królestwo Twoje, jak On o nie prosił, abym zdołała spełnić, co obiecuję, a potem rozporządzaj mną wedle woli Twojej, jako rzeczą swoją.
Tu już Pan taką przyjaźń okazuje duszy, iż nie tylko zwraca jej tę wolę, którą ona mu w zupełności oddała, ale wraz z nią daje jej i swoją, a do takiej ją dopuściwszy z sobą zażyłości z niewypowiedzianą łaskawością podoba się sobie w tym, aby i ona nawzajem była panią i rozkazywała; spełnia też wszystko, o co Go prosi, tak jak i ona czyni wszystko, co On jej przykazuje. Nie sądźcie, byście o własnych siłach i własnym staraniem do tego stanu dojść zdołały. Jedna tylko droga do tych łask prowadzi: prostota i pokora, z głębi serca mówiąca: bądź wola Twoja.


Widząc tedy tę potrzebę i nędzę naszą, obmyślił Pan sposób przedziwny na objawienie nam niewypowiedzianego nadmiaru miłości, jaką nas umiłował i w imieniu swoim, i przybranych braci swoich zaniósł do Ojca tę prośbę:

 «  1  2  3  [4]  5  6  » 

Powrót

Karmel wznosi się ponad niepokoje życia ponad burzliwe sztormy tego świata. Jego samotność jest otoczona Bożym pokojem.
Opatrzność Boża osadziła początki zakonu Karmelitańskiego w przygotowanej wcześniej duchowej tradycji tego miejsca, a Jego dwa główne rysy to ,kult Maryi i Eliasza, stały się filarami całej duchowej tradycji i kultury Karmelu.
Każde pokolenie karmelitańskie patrzy na Jezusa oczami Maryi, ucząc się od niej synowskiego trwania w obliczu Ojca. Karmel posiada swoistą formację, która brzmi: ”Dla Maryi, w Maryi, z Maryją i przez Maryję”.

Karmel nie rozważa życia Maryi tylko od strony teoretycznej wiedzy, ale od samych początków zainteresowanie Jej Osobą miało charakter praktyczny i było sprawą Jej tożsamości.
Mariologia dla Karmelu to tajemnica „ Wzięcia Jej do siebie” (Mt.1,20), a więc sprawa jakości życia karmelitańskiego, sprawa realizacji charyzmatu.
Karmel pochodzi od Maryi i jest przez Nią „zrodzonym”
Dziewica czystego serca, wrosła na stałe w karmelitańską postawę wobec życia wewnętrznego, pojmowanego jako intymne przebywanie z Bogiem w całkowitym darze z siebie.
Mieć czyste serce, tak jak Ona to przyjąć towarzyszącą i wyłączną miłość Boga, ze wszystkimi konsekwencjami tego wyboru.
To oddać się Jemu na dobre i na złe, to przyjąć wszystko, co On wybiera.
Oddać Mu nie tyle słowa i czynności, lecz rzeczywiste „Niech mi się stanie”.
Nie kalkulować, nie obmyślać, lecz zawierzyć w prostocie szczerości i czystej intencji
Czyste serce Maryi, doskonale przyjmuje i odbija światło Boga, Jego miłość, piękno i odwieczną wolę.

Naśladowanie Maryi uczy otwartości na Boga i Jego wolę odkrywaną w wydarzeniach codzienności życia; uczy słuchania słowa Bożego skierowanego do nas w Biblii uczy wiary praktycznej i modlitwy nieustannej.
Maryja jest pośredniczką łask „ z woli Bożej niczego nie otrzymaliśmy bez pośrednictwa Maryi; tak jak nikt nie może przyjść do Ojca, jak tylko przez Syna, tak też nikt nie może zbliżyć się do Chrystusa, jak tylko przez Maryję”(Leon XIII, enc. Octobori Mense 196)
Maryja jest Matką życia Boga w człowieku. Najpierw to życie zaistniało w Niej samej. Ona je przyjęła w sobie. Za Jej przyczyną i wzorem także w nas może zaistnieć życie Boga.
Bóg zechciał przez Nią przyjść do nas. Zechciał się Nią posłużyć. Stworzył Ją po to, by niejako z Niej „skorzystać” abyśmy mogli poznać bliskość Boga. Jak ktoś powiedział :”Ona stała się stopniem czy stopniami schodzenia Boga do człowieka” To Bóg przez Nią zszedł do nas. Zszedł ze swojej boskiej nieograniczoności, by być z nami, jako jeden z nas w naszej kruchej cielesności. Teraz po dopełnieniu tej ziemskiej misji, Maryja została wzięta do nieba. Bóg Jej Syn, postawił Ją obok siebie,tak jak to przedstawiają liczne malowidła. Bóg wziął Ją na swój tron, by ta, która posłużyła do zstąpienia Boga na ziemię, miała udział w Jego chwale.

Tak jak Maryja w swoim uniżeniu stała się jakby stopniem, po którym Bóg zszedł do nas, tak teraz w swoim wywyższeniu- pozostając pokornym wyniesionym do chwały człowiekiem- staje się dla nas dzisiaj „stopniem”, „drabiną”, „drogą”, byśmy mogli kierować nasze życie ku Bogu, by powstawała w nas przestrzeń do spotkania Boga..
Jeśli my w naszej cielesności, w historii naszego życia staniemy się podobnie jak Maryja, „stopniem” schodzeniem Boga w naszą rzeczywistość, w głębię naszej słabości, jeśli bezradni i z uległością pozwolimy Bogu wchodzić w nasze życie, wówczas możemy być pewni, że On nas wyniesie.

Maryja wypowiedziała słowa; „Wielbi dusza moja Pana i raduje się Duch mój w Bogu, Zbawcy moim, bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”
Dzisiaj zadajmy sobie pytanie: Czy Bóg spoglądając na mnie, może wejrzeć na moje uniżenie?.
Nie chodzi o to, że może jestem poniżony w oczach innych i tego nie akceptuję, że przeciwko temu się buntuję. Chodzi o to, czy ja chcę być uniżony. Czy mam i pielęgnuję w sobie duchową prostotę, a nie wyniosłość ducha, czy potrafię żyć jak oddane Bogu stworzenie?
Czy też może chcę się wynosić ponad innych, chcę być pierwszym, kimś kto dominuje. Bóg spogląda na niższe pokłady mojego życia, gdzie w pewnym sensie nie jestem obecny, kiedy żyję ideą poszukiwania wyimaginowanego szczęścia, kiedy biegnę za różnego rodzaju idolami, sukcesami, ułudami.

„Bóg wejrzał na uniżenie swojej służebnicy” W wywyższeniu Maryi mamy jednocześnie zaproszenie, byśmy skorzystali z tego, że jesteśmy, lub, że możemy być uniżeni, byśmy tam pozwolili spotkać się Bogu. To prawda my nie jesteśmy we wszystkim podobni do Maryi, Niepokalanie Poczętej, pełnej pokory i całkowicie oddanej służebnicy Pana. Ona przyjęła do swojego łona Syna Bożego, który okazał się bardzo trudnym zadaniem, był to, bowiem Król, który szedł na krzyż, aby oddać życie pośród złości i przewrotności ludzkiej. Iść za takim Królem, mieć takiego Syna jako Króla to trudne zadanie. Ona nie buntowała się. Poszła na górę stracenia i tam stała się naszą Matką.

To prawda, że my w naszym myśleniu i naszym pragnieniu nie jesteśmy do Niej podobni. W naszym, uniżeniu bowiem chcielibyśmy korzystać z chwały, która powinna się nam należeć, ale nie chcemy do końca wejść w prawdę naszego życia.
Jest prawdą, że Maryja była i jest człowiekiem jak my i nie wstydzi się nas, kiedy błądzimy. Po to, bowiem została wybrana i przeznaczona, przeżyła swoje życie idąc aż pod krzyż Chrystusa.
Nie zrobiła ze swojego życia kariery, nie stała się kimś, kto stał się idolem w oczach innych, kto by zwodził innych, kto konkurując z innymi okazał się lepszym, piękniejszym, bardziej godnym uznania czy zainteresowania.
Ona zeszła na niziny naszego życia i to jest dla nas największą nadzieją, że wtedy, kiedy czegoś nam brakuje, kiedy widzimy, że w naszym życiu nie daje się związać końca z końcem- tam jest Matka, która potrafiła żyć pod krzyżem swego Syna- to jest dla nas nadzieją.
Ona to przeżyła ze względu na nas, po to, aby dawać nam szansę podnoszenia się, nie tracenia nadziei, że jest Ten, kto prędzej czy później dokona właściwego sądu, jak to mamy przedstawione w Jej Magnificat: „Rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich, strącił władców z tronu, bogatych z niczym odprawił, wyniesie natomiast uniżonych, nakarmi głodnych, a wywyższy pokornych- to jest dla nas nadzieją.

Maryja jako Niepokalana Matka Jezusa i Matka nas, ludzi, których dotyka kres ziemskiego życia, była z Jezusem właśnie wtedy, pod Jego krzyżem, byśmy dzięki Jezusowi otrzymali perspektywę życia w wieczności, życia bez kresu.
Maryja Niepokalana jest w pełni gotowa służyć ludziom w stawaniu się dziećmi Boga na wzór Jej syna.
W Maryi został złożony wzór tego, co ma się stać. i w nas staje się na miarę tego, jak jesteśmy gotowi, wprowadzać siebie w ten nieskończony zamysł Boga, przeżywając nasze ograniczenia, nasze kresy, nasz krzyż.
Maryja uczy nas i wspomaga, byśmy- jak Ona- pozwalali na to, by otwierały się w nas granice możliwości Boga. U Boga, bowiem nie ma niczego, co by nie miało być możliwe.

Dziękujmy Bogu za Maryję, taką Służebnicę Pańską, która nadal służy w życiu każdego z nas tam gdzie najbardziej tego potrzebujemy. Kiedy nam czegoś brakuje, kiedy nie możemy sobie poradzić w życiu- uciekamy się i przychodzimy do Matki, wziętej do nieba, a zarazem tak bliskiej każdemu z nas, żeby jaszcze bardziej była z nami jako wzór.
Chciejmy, więc czerpać, z Jej przykładu, byśmy właściwie przeżywali, przede wszystkim, te trudne momenty naszego życia, próby, doświadczenia, krzyże. Tylko wtedy możemy w pełni docenić wartość tego życia, także wartość naszej cielesności i służenia nią drugiemu człowiekowi.
Inaczej się to będzie objawiało w małżeństwie, inaczej w rodzinie, wśród przyjaciół, czy sąsiadów. Dawanie siebie drugiemu nie może się obyć bez ofiary. Kto zechce użyć swego ciała dla siebie, ten będzie błądził, tylko fałszywie się czymś nasyci i zostanie z pustymi rękoma.

W tym świetle możemy lepiej zrozumieć pytanie, które stawia każdego człowieka wobec jego tożsamości, jego kresu. Kiedyś to pytanie zostało skierowane do Adama i kierowane jest dzisiaj do każdego z nas: „Adamie gdzie jesteś?” Inaczej mówiąc, jaka jest twoja sytuacja? Jak ty siebie odkrywasz? Na ile w tobie obecny jest zamysł Boga?. Na ile dajesz się objąć słowu Boga, by być tym, w którym to słowo się realizuje?. Czy chcesz sam dla siebie mieć własną koncepcje życia?
Adam opowiedział Bogu:„ Przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się”, czyli stałem się człowiekiem, który chciał żyć inaczej i chce żyć inaczej niż to było w zamyśle Boga?. Chciał żyć dla siebie, chciał poznać dobro i zło, i żyć według swej koncepcji. Stąd wypłynęło wszelkie zło.

Maryja, kiedy Bóg stanął przed nią w postaci zwiastującego Anioła, powie: „ O to jestem. Niech mi się stanie”, jestem do dyspozycji. I w Niej zamiar Boga mógł się spełnić, bo Ona nie miała niczego dla siebie, była bez własnego pojęcia dobra, a otwarta całkowicie na dobro. Z niej miało się narodzić to, co było i jest Święte, i Ona swoją osobą, swoim pojęciem dobra, czy planami na własne życie, tego nie zniekształciła.
Chciejmy z pokorą spojrzeć na Tę, która przeżyła uniżenie i dlatego jest wyniesiona do chwały niebios.

Nam jest przeznaczona podobna droga, jeśli tylko zechcemy z niej skorzystać. Przyjmijmy zamysł Boga wobec nas i nie trzymajmy się własnego zamysłu, swojego interesu, swojej korzyści i szukania siebie, niejednokrotnie w sposób wyidealizowany.
Chciejmy wrócić do samych siebie, wejść w głębię własnego życia. Na wzór Maryi w milczeniu i samotności wsłuchujmy się w słowo Boga, abyśmy mogli w głębi naszych serc, to słowo zachowywać i żyć nim w naszej codzienności. Uczmy się od Niej wypowiadać te same słowa „ Niech mi się stanie”

Potrzeba nam nawracania się i kierowania prośby do Boga:, aby nas do tego uzdolnił. Czasem czynimy to z lękiem, czasem z niedowierzaniem, ale patrząc na Nią uczmy się odpowiadać Bogu i wypowiadać tę prośbę wobec Niego.

Ona jest Niepokalaną, my na miarę naszego związku z Chrystusem, mamy nadzieję, tak jak powiedział, Św. Paweł, być przedstawieni Bogu jako święci i niepokalani. Nie jest to miara ponad możliwości Boga, gdy chodzi o spełnienie tego w Maryi. W nas natomiast Bóg to spełnia na ile Mu pozwalamy, na ile pozwalamy się ograniczyć, na ile pozwalamy się doprowadzić do tego kresu jakim jest krzyż. Zaprośmy Maryje i z Nią stańmy przed każdym kresem i każdym krzyżem, jako ci, którzy odnajdują w tym zamysł Boga.

Maryja zajmuje uprzywilejowane miejsce w sercach Świętych Karmelu.
Oto kilka „świadectw mówiących o doświadczeniu spotkania Maryi w ich historii życia:
Św. Teresa od Jezusa pisze:, „Gdy matka moja umarła - miałam o ile pamiętam, dwanaście lat lub mało, co mniej. Rozumiejąc wielkość straty, poszłam w utrapieniu swym przed obraz Matki Boskiej i szczerze płacząc, błagałam Ją, aby mi była matką. Prośba ta, choć dziecinną prostotą uczyniona, nie była zdaje mi się daremną”
Wraz z wstąpieniem do Karmelu, gdy Teresa zostaje wciągnięta w sferę mistycznego spotkania z Chrystusem, Teresa poznaje inną Maryję. W mistycznym spotkaniu Najświętszej Trójcy, wyraźnie dostrzega w Niej obecność Maryi, słysząc jednocześnie słowa Ojca „Oddałem ciebie Synowi mojemu i Duchowi Świętemu i tej Pannie Najświętszej. Cóż ty za to możesz oddać Mnie?” Jezus, Duch Święty i Maryja są niepojętym darem Ojcowskiego Serca Boga dla ludzkości.
Obejmując rządy w klasztorze Wcielenia, mówi o Maryi „ moja Przeorysza”, umieszcza figurkę Najświętszej Panny w Sali przeoryszy i składa u Jej stop klucze domu na znak, że to Ona nim rządzi. Ten piękny i szczery gest znajdzie swój epilog w objawieniu się Maryi, „Gdy zaczęło się Salve, ujrzałam, Matkę Boską, z wielkim mnóstwem Aniołów, zstępującą do Sali przeoryszy, gdzie była ustawiona Jej figura i zasiadającą na tym miejscu (….) Pani nasza rzekła do mnie: Dobrą myśl miałaś, że mnie tu umieściłaś. Będę obecna hołdom uwielbienia, które tu będą się składać mojemu Synowi i będę Mu je przedstawiała”
Pisząc o maryjnej obecności na duchowych drogach człowieka, Teresa dokładnie określa jej charakter. Jest to przede wszystkim obecność poprzez wstawiennictwo i osobisty przykład. Maryja nie wychowuje nikogo w sposób abstrakcyjny, lecz bardzo konkretnie i obrazowo jak matka. Jej Osoba to doskonały model świętości, który należy odwzorowywać na miarę otrzymanej łaski. Teresa pisze o Jej głębokiej pokorze ubóstwie, zaparciu się własnej woli, postawie pokornej kontemplacji i zachwytu nad tajemnicą Bożych zamysłów.
Dla reformatorki Karmelu, jest czyś oczywistym, że Bóg powołuje ludzi, współpracuje w dziele ich uświęcenia i wprowadza w życie wieczne dzięki wstawiennictwu Maryi.

Śledząc historię życia Św. Jana od krzyża, Maryja pojawia się w trzech kluczowych okresach jego duchowego dorastania.
W dzieciństwie jako Piękna Nauczycielka. Bawiąc się z rówieśnikami wpadł do bagna i zaczął tonąć. Wtedy pojawiła się piękna Pani i wyciągając do niego rękę, chciała wydobyć go z niebezpieczeństwa. Gdy Jan wyciągnął swoją, uświadomił sobie, że jest pokryta błotem i natychmiast ją cofnąłby nie ubrudzić tak czystej Pani. Niebawem nadchodzi pomoc i Jan szczęśliwie wraca na twardy grunt.
Czystość serca była wybijającą się cechą świętego Karmelity. O czystości pisał wiele, a często w odniesieniu do Maryi
Maryja ocali go jeszcze z innych opresji. Karmelici bosi „z Kordoby pozostawili nam opis następującego zdarzenia, ”Gdy zakładano klasztor, robotnicy burzyli jeden z murów, by móc budować kościół. Nagle mur przewrócił się i przywalił celę, w której znajdował się przybyły na fundację Jan od Krzyża. Nadbiegli zakonnicy i robotnicy, przekonani, że ojciec Jan nie żyje. Usunąwszy ziemię i kamienie, odnaleźli ukrytego w kącie, uśmiechającego się Świętego. Nie doznał żadnej szkody i oświadczył, że „<Pani w bieli> rozciągnęła nad nim swój płaszcz”
W mrokach „toledańskiego wiezienia- Maryja pojawia się – jako światło nadziei, gdy w wigilię Wniebowzięcia obiecuje mu, że wkrótce znajdzie się na wolności.
Jeszcze raz u kresu życia Maryja pojawia się – jako jutrzenka wieczności, gdy w rozmowie o szkaplerzu, św. Jan wyzna, że umrze w sobotę i już z Maryją będzie śpiewał Jutrznię w niebie.
Tak kształtowała się maryjna pobożność św. Jana od Krzyża, dzięki której mógł w „Modlitwie duszy rozmiłowanej” wypowiedzieć szczerze i z głębi serca słowa „ Matka Boża jest moja”. Sumują one całe doświadczenie maryjne Świętego.

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, wyrosła w ciągu niespełna dwudziestu pięciu lat życia pod bacznym okiem Królowej Nieba w piękny kwiat dziecięcej ufności.
Teresa w wieku dziesięciu lat zapadła na tajemniczą chorobę. Nie potrafili jej dokładnie określić nawet sami lekarze, mówiąc o dziwnej nerwicy. I gdy wydawało się, że Teresa niebawem umrze, Maryja obdarowała ją z figury swoim uśmiechem.
Mimo upływu czasu Teresa wspomina to wydarzenie z wielkim wzruszeniem, jak gdyby miało miejsce zaledwie kilka dni temu. „Naraz Najświętsza Panna ukazała mi się piękna, że nigdy nie widziałam nic piękniejszego, z Jej twarzy przebijała dobroć i niewysłowiona serdeczność. Lecz to, co przeniknęło mnie do głębi, to Jej czarujący uśmiech. W jednej chwili zniknęły wszystkie utrapienia, dwie duże łzy stanęły mi w oczach i spłynęły cicho po policzku, łzy niezmąconej radości. Od tego wydarzenia nie zostało śladu po chorobie. Już następnego dnia Teresa wróciła do normalnego życia. Teresę ten uśmiech zachwycił na całe życie.
Teresa robiąc listę łask, których Jezus jej udzielił, pod datą „maj 1888” zanotowała: „Uśmiech Najświętszej Dziewicy”
Dalej Teresa pisze, „Z jaką żarliwością modliłam się do Niej, by strzegła mnie zawsze i spełniła wkrótce moje marzenie, ukrywając mnie w cieniu swojego dziewiczego płaszcza!... To było kiedyś moje pierwsze marzenie…Wzrastając zrozumiałam, że to właśnie w Karmelu będę mogła prawdziwie ukryć się pod płaszczem Najświętszej Panny i że to ku Jej żyznej górze kierowały się moje pragnienia” Maryja rzeczywiście przyjęła Świętą, pod swój płaszcz, „ Była dla mnie jakby welonem -pisze- rozciągniętym nad wszystkimi rzeczami ziemskimi…. Czułam się całkowicie ukryta pod welonem Świętej Dziewicy.
W owym czasie miałam obowiązki w refektarzu i przypomniałam sobie, że wykonywałam je jakbym ich nie wykonywała; postępowałam tak jakbym miała ciało wypożyczone. Stan ten trwał cały tydzień. Jest to stan nadprzyrodzony, bardzo trudny do wytłumaczenia. Jedynie Bóg może nas wynieść do takiego stanu, który czasami wystarcza, aby oderwać na zawsze duszę od ziemi”
Zasłona Maryi, która okrywa jej życie, jest bardzo szczelna, do tego stopnia, że wszystko, co Święta czyni ma piętno Maryjne. Gdy odprawia dziękczynienie po Komunii Świętej., czyni to z Maryją „ Wyobrażam sobie moją duszę jako wolną przestrzeń i proszę Najświętszą Pannę by usunęła zawadzające w niej gruzy. Po czym błagam Ją, by sama ustawiła tam duży namiot, godny Nieba i przybrała go według swego upodobania”
Tuż przed śmiercią wpatrując się w figurę Królowej Nieba, wspomni: „ Ty któraś się do mnie uśmiechnąć raczyła / w poranku mego rozwicia,/ Pójdź , uśmiechnij się jeszcze, Matko moja miła / Bo zbliża się wieczór życia!”
Maryja spełniła tę prośbę Teresy. W chwili śmierci uśmiechnęła się do Niej tym samym, co w dzieciństwie uśmiechem, a jego odbicie oglądamy dziś na pośmiertnej fotografii Teresy. To najpiękniejsze zdjęcie Świętej, które skradło i pokazało nam coś z tajemnicy wiecznego szczęścia po śmierci.


Zatrzymajmy się nad następującą sceną:
Maryja, kiedy Bóg stanął przed nią w postaci zwiastującego Anioła, powie: „ O to jestem. Niech mi się stanie”, jestem do dyspozycji. I w Niej zamiar Boga mógł się spełnić, bo Ona nie miała niczego dla siebie

W kontekście tych słów, oraz wyżej przeczytanych treści zadajmy sobie następujące pytania:

Jaka jest moja sytuacja? Jak ty siebie odkrywam? Na ile we mnie obecny jest zamysł Boga?. Na ile daję się objąć słowu Boga, by być tym w którym to słowo się realizuje?.
Czy Bóg spoglądając na mnie, może wejrzeć na moje uniżenie?.
Czy chce sam/a dla siebie mieć własną koncepcje życia?


 1  2 

Powrót

Kiedy Bóg zamierza coś uczynić zawsze daje najpierw pewne znaki przygotowawcze.
Na górze Synaj były nim grzmoty i błyskawice, przez które Bóg chciał przyciągnąć uwagę swoich stworzeń. Teraz Bóg chce dokonać jedno z pięciu swoich najważniejszych dzieł w historii.. Te pięć dzieł to: Stworzenie świata, wcielenie Słowa, zmartwychwstanie Chrystusa, Pięćdziesiątnica i ostateczny powrót Chrystusa.
To jest pięć kolumn, na których opiera się historia zbawienia.

W dniu Pięćdziesiątnicy Bóg daje znak dotyczący słuchu: usłyszano szum jakby uderzenie gwałtownego wichru. To by znak bardzo wymowny, wiatr jest ze swej natury najwyraźniejszym znakiem nieodpartej siły.Zatem już w ten sposób Bóg ukazywał moc swojego Ducha. Wiatr jest też symbolem wolności, więc mówi nam o sile i wolności Ducha.
Wiatr też istnieje w innej formie jest to powietrze, którym oddychamy, jest to oddech. Bóg posłużył się także tym tchnieniem, które jest w nas jako czymś najbardziej osobistym, wewnętrznym. Jezus w dzień Wielkiej Nocy udzielił uczniom Ducha Świętego właśnie przez znak łagodnego tchnienia.” „ Tchnął na nich i rzekł: „Weźmijcie Ducha Świętego”

Biblia porównując Ducha Świętego do tchnienia mówi nam, że Duch Św. jednocześnie wyraża Boga, jako słodycz i czułość, Duch jest „Słodkim gościem duszy”
Był też drugi znak dotyczący wzroku: „Widać było języki ognia”. W Biblii ogień jest symbolem siły oczyszczającej ducha. Woda, bowiem oczyszcza powierzchnię, ogień wchodzi głębiej oczyszcza substancje z brudu.
Jan Chrzciciel obiecywał Ducha wskazując Chrystusa, „Oto Ten, który będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem”
Apostołowie weszli za łaską Ducha Świętego w czas oczekiwania tj milczenia, które zawsze zapada, gdy Bóg ma się ukazać.
Istota Pięćdziesiątnicy to jeden werset „Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym”
Biblia i teologia mówią nam, że Duch Święty jest osobową miłością w Bogu, jest płomieniem miłości, która płonie między Ojcem a Synem i jest Osobą. Możemy powiedzieć, że jest to płomień, który jest zarazem życiem, błogosławieństwem i słodyczą.
Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym tzn. wszyscy zostali napełnieni miłością Boga. Apostołowie doświadczyli w nieodparty sposób, że są kochani przez Boga. Od tamtej chwili stali się nowymi osobami, pełni odwagi. Św. Jan mówi: „ W tym przejawia się miłość
że nie my umiłowaliśmy Boga, ale, że On sam nas umiłował (1J 4,10)
Bóg nas stworzył, ponieważ nas kochał. Bóg chciał udzielić nam swojego życia, ale pojawiła się przeszkoda: człowiek zgrzeszył, na pewien czas zablokował ten Boży projekt. Bóg przygotowuje, zatem nowy plan. Daje nam Biblię, w której mówi nam o swojej miłości. Później przychodzi Jezus i niszczy grzech swoją śmiercią. Wreszcie Bóg może podzielić się swoim życiem z nami. W tym sensie, Pięćdziesiątnica jest ukoronowaniem całego planu Bożego.
Duch Święty pisze prawo, lecz tym razem nie na tablicach kamiennych, ale na tablicach z serca i ciała. Jest to nowe prawo, które polega na przestrzeganiu przykazań, ale nie z lęku przed karą, lecz w odpowiedzi na miłość Boga i na Jego łaskę.

Chrześcijaństwo jest religią łaski, nie zaczyna się od mówienia „rób to”, od mówienia, co ty masz „robić”, ale o tym, co Bóg zrobił, dla ciebie, a zatem łaska, dar.
W miarę jak osoba otwiera się na otrzymywanie daru Ducha Świętego, jej chrześcijaństwo staje się spontaniczne, radosne, wolne…., przy tych wszystkich trudnościach wadach, jakie mamy wszyscy.
Doświadczenie miłości Boga ma moc uzdrawiającą. Co czyni Św. Paweł w Rozdz. 8 Listu do Rzymian. Przypomina wszystkie trudne, krytyczne momenty swojego życia i patrzy na te trudności przez pryzmat pewności miłości Bożej. I nagle uświadamia sobie, że może być więcej niż zwycięzcą: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej?” Miecz, nagość itd. I podsumowuje: „ Nad tym wszystkim możemy odnieść zwycięstwo.”

Jeżeli chcemy doświadczyć tego samego, należy tak samo postąpić: pomyśleć o całym swoim życiu. Każdy z nas ma swoją historię, swoje trudne chwile, z których ma złe wspomnienia…. nawet własne grzechy. I trzeba spojrzeć na cały ten negatywny aspekt naszego życia w świetle tej pewności: Bóg mnie kocha, a dowodem na to jest to, że wlał swojego Ducha swoją miłość do mojego wnętrza. I także w nas rodzi się pewność, że nic w życiu nie może nas zmiażdżyć, bo nic nie jest mocniejsze od miłości Bożej.

Zobaczmy, co sugeruje Pismo Święte, słowo Boga, abyśmy mogli otrzymać Ducha Świętego. Za każdym razem, kiedy Duch Święty zstępuje na kogoś dzieje się tak, dlatego, że ktoś się modli. Gdy Jezus modlił się w chwili chrztu jak mówi Św.Łukasz, niebiosa się otwarły i Duch zstąpił na Niego. Duch Święty zstąpił na Apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy trwali jednomyślnie na modlitwie. Jezus mówi też „ Jeśli wy choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym którzy Go proszą” (Łk. 11,13)
To wszystko wskazuje, że wobec Ducha Świętego nie ma innej mocy jak moc modlitwy.
Jezus mówi:, „ Kto jest spragniony niech przyjdzie do Mnie i pije!”, a Jan dodaje: „ A mówi to o Duchu Świętym”( por 7,37-39).
Trzeba, więc zaprosić Ducha Świętego. Wszystkie modlitwy Kościoła są zaproszeniami dla Ducha Świętego: „ Przyjdź Duchu Stworzycielu nawiedź nasze umysły!”
Nasze zaproszenia Ducha Świętego są często czysto formalne. Mówimy: „ Przyjdź Duchu Święty, nawiedź nasze umysły, nawiedź nasz dom!”, ale w myślach dodajemy: „Tylko bez nadzwyczajności!” To oznacza, że stawiany warunki, a Duch Święty może przyjść tylko wtedy, gdy zostawiamy Mu całkowitą wolność.
Prawda o Bóstwie Ducha Świętego objawia się zawsze przez skutki JEGO OBECNOŚCI. Zbawienie, dokonane przez Chrystusa, zostanie przeniesione przez Ducha na cały świat. Duch jest, więc zasadą powszechności Kościoła. Powszechny uniwersalny oznacza dosłownie zwrócony ku jedności.
Apostołowie otrzymali nowe serca i w jedności, która polegała na zapomnieniu o sobie samych, nie mogą mówić o niczym innym tylko o wielkich dziełach Bożych.
To jest podstawowe nawrócenie, Św. Paweł wyraża to dwoma bardzo prostymi słowami,: „albo żyje się dla siebie, albo żyje się dla Pana”.

Co to znaczy żyć dla siebie: to znaczy, że ja pragnę zdobyć uznanie, pieniądze, chwałę.
Żyć dla Pana, to żyć dla chwały Królestwa Bożego, dla chwały Chrystusa, poprzez służbę dla dobra braci.

Także praca ewangelizacyjna może być życiem dla siebie, kiedy staramy się o własną sławę. Jeśli martwimy się o to, co powiedzą o nas. Jeśli dbamy o własną chwałę, ciągle udręczeni rywalizacją, zazdrością, to zawsze wokół nas będzie zamęt. Ilu ludzi ukazuje własne piękno, głosząc swoje kazania czy pisząc o Bogu. Takie postawy, świadczą, że potrzeba nawrócenia
i potrzeba gorącej prośby do Ducha Świętego, aby dokonał przemiany.

Drugie działanie Ducha Świętego jest charyzmatyczne. U Proroka Joela, czytamy o Duchu, który rozdziela charyzmaty miedzy innymi wymienia wizje, sny, proroctwa.
W I Liście do Koryntian rozdz.12 znajduje się cala gama charyzmatów: apostolat, proroctwo, nauczanie, dar czynienia cudów.
Działanie charyzmatyczne Ducha Świętego jest wtedy, kiedy niektóre osoby otrzymują szczególne dary dla Wspólnoty. Definicja charyzmatów wg. Św. Pawła to szczególny dar udzielany niektórym dla powszechnego dobra.

Ruch charyzmatyczny ma w Kościele pewną historię.
Ponieważ niektórzy charyzmatycy zbłądzili z drogi, zachodzi stopniowo następujący proces, gdzie charyzmaty nie znikają z historii Kościoła, ale zostają zastrzeżone dla autorytetów Kościele dla Duchownych, albo też dla świętych.
Dopiero Sobór Watykański II , który Ojciec Święty Jan Paweł II,(Przekroczyć Próg Nadziei) nazywa nową Pięćdziesiątnicy, darem dla całej ludzkości, darem dla każdego nas. .Mówi również, że każdy, kto jest sługą Ewangelii, powinien dziękować Duchowi Świętemu za dar Soboru i powinien czuć się stale jego dłużnikiem. Dług spłacenia pozostaje jeszcze na przestrzeni wielu lat i pokoleń.
Sobór wprowadza zasadnicze zmiany, tj. skłania nas do odnowy wiary i rewizji, zbyt sztywnych schematów. Dawne podziały na Kościół nauczający i Kościół słuchający, muszą brać pod uwagę fakt, że każdy ochrzczony, uczestniczy na właściwym sobie poziomie w posłannictwie prorockim, kapłańskim i królewskim Chrystusa. Chodzi tu nie tylko o zmianę pojęć, ale o zmianę postaw.
Sobór przypomina, że powołanie jest powszechne, że dotyczy każdego ochrzczonego Chrześcijanina. Jest ono zawsze bardzo osobiste i związane z powołaniem, zawodem, pracą. tj. talentami i właściwym ich lub złym używaniem. Duch Święty „dary swoje rozdziela między wiernych każdego stanu, do przyjmowania rozmaitych dzieł lub funkcji, mającym na celu odnowę i pożyteczną rozbudowę Kościoła. Zgodnie ze słowami „Każdemu dostaje się objaw Ducha Świętego dla ogólnego pożytku” (1 Kor. 12,7)
Sobór rozpoczął promocję laikatu. W Kościele powstało wiele Ruchów, Wspólnot, które Jan Paweł II nazwał znakami nowej wiosny Kościoła.

Pierwszym owocem zstąpienia Ducha Świętego jest, głoszenie Jezusa z mocą.
W dzisiejszym świecie zagubiło się nawet pojęcie, Kim jest Jezus Chrystus..
Jest, więc potrzeba, aby rozpocząć od podstawowego głoszenia, kim jest Jezus Chrystus. Trzeba pomoc wejść ludziom w osobistą relację z Osobą Jezusa. A później jest czas i miejsce, na dalszą formację wg potrzeb i możliwości każdego.

Postarajmy się zrozumieć, co zawarte jest w tym powszechnym tytule Jezus Chrystus. Chrystus to greckie tłumaczenie słowa Mesjasz, co znaczy „Namaszczony”.
W czasie chrztu Jezus mówi „ Duch Święty spoczywa na mnie, ponieważ mnie namaścił, abym, ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność…” (Łk 4,18) To, właśnie podczas chrztu Jezus, został oficjalnie namaszczony, stał się Chrystusem, albo raczej: zosta ogłoszony przez Boga jako namaszczony.
Chrześcijanie, to znaczy, namaszczeni na podobieństwo Chrystusa, który jest namaszczony. Namaszczenie, jakie przyjęliśmy przy chrzcie i bierzmowaniu, uzdolniło nas do poddania się kierownictwu Ducha Świętego. Zdolność tą powinniśmy aktualizować.
Jeśli Chrześcijanin staje wobec decyzji, dot. np. rodziny, dzieci, pracy, jaką ma podjąć, trzeba prosić Ducha Świętego, aby nas namaścił, aby to, co mówimy, czy robimy, nie było już po prostu działaniem ludzkim, ale by Duch działał poprzez nas..
Przykład takiej modlitwy to: „Ojcze Niebieski w imię Jezusa proszę Cię o namaszczenie Duchem Świętym” Św. Jan w Pierwszym Liście mówi: „ Otrzymaliście namaszczenie Ducha i nie potrzebujecie niczyjego pouczenia, bo to namaszczenie, które jest w was poucza was o wszystkim”(por.1J 2,27) To Duch Święty uzdalnia nas do tego, abyśmy szukali i odnajdywali wolę Pana Boga w naszym życiu
Drugi tytuł Jezusa: PAN
Św. Paweł w liście do Rzymian mówi:, „ Jeżeli ustami wyznasz, że Jezus jast Panem i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg wskrzesi go z martwych – osiągniesz zbawienie”(w.9)
To nie znaczy, ze już osiągnąłeś doskonałość i zrobiłeś wszystko. Jednak już wszedłeś w zbawienie tylko przez to, że mówisz z wiarą: Jezus jest Panem.
Kto mówi Jezus jest Panem ten mówi: „On umarł za moje grzechy, zmartwychwstał dla mojego usprawiedliwienia, dlatego jest Panem”. Chrystus stał się Panem mocą swojej śmierci i zmartwychwstania. Zatem w tej proklamacji, że Jezus jest Panem, jest zawarty akt wiary, który zbawia.

Tak, więc ogłoszenie Jezusa Panem, oznacza podjęcie decyzji o własnym życiu.
Nie jest to teoretyczna kwestia jest to rzeczywistość, w której pozwalamy Jezusowi we wszystkie aspekty naszego życia. Wżycie uczuciowe, wszystkie nasze relacje, naszą seksualność. Pozwolić Jezusowi wejść do naszego życia jako Panu, to zbadać z wielką szczerością ten najbardziej problematyczny aspekt naszego życia, który czasem ukrywamy nawet przed samymi sobą, bo wprawia nas w zakłopotanie i nie wiemy jak się zachować… Na przykład: niewłaściwa relacja z jakąś osobą, gdy czujemy pociąg do kogoś, co jest sprzeczne z naszym powołaniem życiowym, albo coś nas od kogoś odpycha, czujemy antypatię, nienawiść do danej osoby.
Uznać Jezusa za Pana to przedstawić Mu tę sytuację, powiedzieć na modlitwie: „ Panie jestem w tej sytuacji, co mam robić?” Bądź spokojny, że odpowiedź przyjdzie. Nie trzeba cudów, w naszym sercu zaraz pojawi się to, co jest pragnieniem Jezusa. Wystarczy dać Mu możliwość interwencji.. I wtedy naprawdę widać, jak odkrycie Chrystusa może stać się, światłem życia chrześcijańskiego.
Z pomocą Ducha Świętego wybierzmy Jezusa jako osobistego Pana. Pozwólmy Mu wejść w nowy sposób w nasze życie. Dajmy Mu wszystkie klucze.



Z pomocą Ducha Świętego, odpowiedzmy sobie na następujące pytania:

1.Czy postrzegam Ducha Świętego jako Osobę, jakie są moje relacje z Nim, jak się do Niego modlę, czy proszę Ojca i Syna o namaszczenie Duchem Świętym?.

2.Czy mam pragnienie przyjęcia Ducha Świętego, dając Mu całkowitą wolność działania we mnie, a może ograniczam Jego działanie z lęku przed t.z. :„ cudownościami”?

1. Pomyślę, czy mam odwagę w swoim środowisku, gdzie nie mówi się o Bogu
w rodzinie w pracy, mówić, Kim jest Jezus Chrystus? Nie chodzi tutaj o intencję nawracania kogoś, tylko o to, aby dzielić się swoim życiem. Kim On jest dla mnie i jaka jest moja osobowa relacja z Nim.?

2. Zapytajmy siebie, w szczerości serca przed Bogiem, kiedy świadczę o Chrystusie. Czy mam odwagę otworzyć serce na Ducha Św. i poświęcić siebie dla Chrystusa, który był wyśmiewany, wzgardzony i prześladowany?
Na ile ulegam lękom, co o mnie powiedzą inni?.

 1  2 

Powrót

Istnieje natomiast trzecia postawa - którą wskazuje nam Jezus Chrystus. Nie jest ona zależna od naszych możliwości, lecz opiera się na mocy Chrystusa.
Ci, którzy przyznają się do Niego, są – podobnie jak On – zorientowani do brania zła na siebie. Chrześcijanin to ten, który przyjmuje grzechy i zło drugiego człowieka na siebie, po to, aby objawić życie dla drugiego.
To jest specyficznym przemawianiem – Dobrą Nowiną (zob. np. 2Kor 4,7-14). Właśnie przede wszystkim tę tajemnicę celebrujemy w Eucharystii. Eucharystia jest na odpuszczenie grzechów, czyli możemy powiedzieć na likwidacje grzechu.
Eucharystia to jest właśnie wydawaniem się Jezusa za grzechy. Nie jest to tylko ryt, lecz uzdolnienie człowieka do uczestnictwa w Tajemnicy, którą celebruje. Ci, którzy biorą udział w eucharystii, jeśli ją celebrują jako chrześcijanie, nie celebrują jej (głównie) po to ( w jakiejś swojej intencji), żeby jakieś ( określone zło ominęło, ( chociaż tak bywa), lecz żeby otrzymać moc wchodzenia w tajemnicę Jezusa Chrystusa.

Chrystus bierze grzechy na siebie, umiera i Zmartwychwstaje. Dlatego też chrześcijanin bierze grzechy drugiego człowieka na siebie i umiera razem z Chrystusem wskazując na życie i na jego sens. Co to znaczy brać grzechy drugiego na siebie? – to znaczy rezygnować z siebie, wybaczać i kochać swoich nieprzyjaciół.
Nie jesteśmy zdolni do takiej miłości bez Chrystusa bez Eucharystii. Jeśli w uczestnikach Eucharystii nie ma tej otwartości na wejście w przeżywanie Tajemnicy odkupienia z nieprawości przez branie skutków zła na siebie, to przeżywaniu Eucharystii grozi pogańska instrumentalizacja.
Chrześcijanie sprawują Eucharystię, żeby mieć moc bycia znakiem odkupienia dla innych, żeby zło nie uderzało w kogoś innego, lecz raczej w nich samych, którzy właśnie z Eucharystii czerpią moc przetwarzania zła (zob. Rz 12,21)

Chrześcijanin oparty na Jezusie Chrystusie, spożywając chleb eucharystyczny, pijąc z eucharystycznego kielicha, otrzymuje moc wchodzenia w Tajemnicę na podobieństwo Jezusa Chrystusa i brania na siebie skutków grzechu, a tym samym stawania się narzędziem odpuszczania grzechów. Nie chodzi tutaj o odpuszczenie grzechów sakramentalne, lecz egzystencjonalne.

Chrześcijanin czerpie swoje życie z Jezusa Chrystusa, aby tracąc swoje życie w świecie, nieść światu życie. Tym samym jest on dla świata znakiem nadziei. Jest to nadzieja misyjna, gdyż przekracza ludzkie schematy i horyzonty.
Jest to nadzieja oparta ma mocy otrzymanego nieskończonego przebaczenia i wyrażająca się w przebaczeniu, po ludzku nieobliczalnym, albo przynajmniej gotowym na niesienie takiego przebaczenia nieprzewidywalnego ludzką wyobraźnią i niewykonalnego ludzką mocą, spełnianego mocą Eucharystii.
Eucharystia wprowadza w płodne życia tam, gdzie jest śmierć i umieranie, żeby objawiło się Nowe Przymierze. Tam gdzie jest celebrowana i przeżywana Eucharystia, tam objawia się moc misyjności Kościoła, tam kształtuje się moc ewangelizacji. O takie właśnie Chrystianizowanie naszej religijności chodzi.

Często tkwimy w mechanizmie pewnej naturalnej religijności i tę religijność na swój sposób sobie wyobrażamy, w różny sposób ją kształtujemy, przezywamy.
Człowiek, bowiem z natury potrzebuje religijności i – posiadając w sobie pewien schemat – swoich wyobrażeń „wkładamy” Jezusa Chrystusa, redukując tym samym samego Chrystusa i Jego Misterium do swoich i zapotrzebowań religijnych. Stanowi to dzisiaj, jak i w każdym pokoleniu, zasadniczy i bardzo trudny problem. Jest to kwestia kształtowania świadomości chrześcijańskiej i przeżywania samego chrześcijaństwa w codzienności.

Chrześcijaństwo, bowiem nie zasadza się i nie wyraża tylko ( ani przede wszystkim) w spełnieniu określonych praktyk religijnych – nawet tych, które możemy nazwać chrześcijańskimi, a które mogą być spełnione rytualistycznie, formalnie itp., Chociaż naturalnie takie praktyki są potrzebne i mają miejsce w całości życia wspólnoty wierzących. Praktyki religijne świadczą jednak przede wszystkim o religijności, a nie koniecznie o tym, że ktoś jest nosicielem Chrystusa, nosicielem Jego tożsamości, a więc drugim Chrystusem, czyli podobnie jak On jest Namaszczonym Duchem Świętym.
Same praktyki i przynależność metrykalna do Kościoła poprzez przyjęcie chrztu, nie są wystarczającym świadectwem tego, że ktoś wierzy w Jezusa Chrystusa, albo, że ma wiarę, to znaczy wiarę wzorowaną na Jezusie Chrystusie, według Niego kształtowaną.
Nie zawsze tak się dzieje.

Można, bowiem, niestety przeżywać chrześcijaństwo na wzór religii pogańskiej lub legalizmu judaistycznego.
Całe bowiem życie chrześcijańskie jest postępowaniem,( kroczeniem )
w Jezusie Chrystusie, czyli w tym całym dziele, jakim jest Misterium Jego Śmierci i Zmartwychwstania, co przekłada się na konkretne postawy, decyzje, czyny itp.( zob. Ef 2,10). Nie jest to jednoznaczne z wykonywaniem praktyk religijnych. Można wykonywać praktyki religijne, można odprawiać wiele modlitw, dużo pościć i świętować, a niekoniecznie wierzyć; można mieć „ jakąś” wiarę, ale niekoniecznie wiarę w Jezusa Chrystusa, czyli wiarę w Jezusie Chrystusie.
Prawdziwe uczestnictwo we Mszy Świętej jest równoczesne z wezwaniem do rzeczywistego udziału w krzyżowej męce Pana, w Jego śmierci a także w Jego zmartwychwstaniu. Nie osiągniemy prawdziwego udziału w tym misterium, bez przygotowania naszych serc.

Misterium to tajemnica, która mnie bezpośrednio dotyczy, w którą chcę wejść
i cały się zaangażować.Dlatego przed każdą mszą Świętą trzeba nam błagać Boga serdecznie: Panie przymnóż nam wiary (Łk 17,5), Panie wierzę, zaradź memu niedowiarstwu. (Mk 9,24)
Należy modlić się o światło wiary przed pójściem lub idąc na Msze Swiętą.
W przeciwnym razie Msza Święta będzie dla mnie ucztą w ciemnościach, nic nie zobaczę, nie usłyszę, nie otworzę się na moc wchodzenia w Tajemnicę Jezusa Chrystusa.
Od dzisiaj przed Mszą Świętą pomodlę się gorąco do Ducha Świętego o światło wiary, aby Duch Święty nauczanie i czyny Jezusa postawił przede mną w taki sposób abym zrozumiał i przyjął, że Jego krzyżowa śmierć i Zmartwychwstanie odnoszą się i dotyczą mnie osobiście. Pragnę przyjąć Jego miłość i poddać się jej wymaganiom. W ten sposób pozwalam Duchowi Świętemu działać swobodnie i z upodobaniem. Będę również modlić się do Ducha Świętego
o zrozumienie tego, co mówi mi Pan w czytanym w czasie Mszy Świętej słowie.
Modlitwa do Ducha Świętego może w moim sercu ukształtować ową gotowość serca, która była w sercu Maryi, ową zdolność do przyjęcia Bożego słowa, oddania się całkowicie w zbawcze zamiary Bożej miłości.

Maryja, kiedy podam Jej słabą dłoń dziecka podprowadzi mnie do krzyża, do współcierpienia,do miłości ofiarnej, która przemienia się w radość, bo rodzi się nowy człowiek.
Złożę w ofierze miłość Jezusa Chrystusa, a co złożę od samego siebie?
Moje serce powinno być ożywione miłością, nie może być urażone, zagniewane Konieczne jest pojednanie z bliźnim, aby moje serce było zdolne odpowiedzieć na Boże oddanie w Jezusie Chrystusie, w miłości, która prowadzi do jedności.


Jezus Chrystus mówi do mnie osobiście, kiedy czytane jest pismo święte. Chce mi powiedzieć coś bardzo ważnego, coś zasadniczego o swojej miłości, On chce do mnie kierować swoje słowo, aby było światłem na drodze mojego życia, aby rzuciło Boży blask na moją codzienność.
Jeśli w to wierzę to Słowo usłyszane, przyjęte i wypełnione zacznie działać we mnie, domagać się odpowiedzi, kształtować moje życie w jego najdrobniejszych przejawach. Czyni tak jak kochający ojciec, kochająca matka.

„Przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze, wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie” (Jk 1.18-24, 21-22)
Jezus powiedział „ błogosławieni (szczęśliwi),którzy słuchają Słowa Bożego
i zachowują je”( Łk 11. 27-28)

Jeśli kogoś kochamy pragniemy go obdarowywać
Chrystus Pan wie, że nie posiadamy godnego Boga daru, wie także, iż potrzebą miłości ofiara, dlatego też On nasz starszy brat wkłada w nasze ręce – swoją miłość, swoją śmierć krzyżową, abyśmy ją mogli ofiarować Bogu Ojcu, jako nasz dar. To on sam staje się naszym darem.
Wraz z tym najwspanialszym darem powinienem w czasie Mszy Świętej ofiarować, drugi dar, na który czeka Bóg, dar otrzymany od Niego, powinienem złożyć w darze samego siebie.
Przypomnijmy słowa Soboru Watykańskiego II „ Wszyscy uczniowie Chrystusowi trwając na modlitwie i chwaląc wspólnie Boga (Dz 2, 42-47)
samych siebie składać mają ( Rz 12,1) na ofiarę żywą świętą miłą Bogu (KK10)
I dalej wierni uczestnicząc w ofierze Eucharystii składają Bogu Boską żertwę
a wraz z nią samych siebie (KK 11)

Co to znaczy dać siebie Bogu, nie mogę oddać się Bogu w pięknych słowach.
Powinienem oddać Bogu mój rozum, moje serce, moje trudy, moje cierpienia, moje radości, moje prace, moje życzliwe słowa, bo to wszystko w moim życiu jest miłością. Jest to moje życie z Bogiem, które polega na wypełnianiu Woli Bożej, tj. codziennych obowiązków, które dzisiaj na moje ramiona nakłada miłość bliźniego. „ Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych mieście uczynili”( Mt 25,40)

Moje ofiarowanie się dokonane wraz z Chrystusem we Mszy Świętej, rozciąga się na cały dzień, stale kształtuje moje życie.
Jestem włączony w ofiarę Jezusa Chrystusa, uczestniczę w niej coraz to głębiej
i tak z dnia na dzień staję się jedno z Panem, który jest wydany i daje mi moc do wchodzenia w tajemnicę Jezusa i życia na Jego podobieństwo.

Misterium słowa i misterium ofiary prowadzą konsekwentnie do misterium zjednoczenia, do Komunii Świętej.
Słowo Komunia oznacza wspólnotę, jedność myśli, jedność działania, a przede wszystkim jedność miłości z Jezusem Chrystusem, a przez Niego i w Nim wspólnotę miłości z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym.
Przyjąć komunię to znaczy zgodzić się na przekształcające działanie Boże, nie stawiać żadnego sprzeciwu i Jego mocą rezygnować z siebie.
Na podobieństwo Chrystusa brać, skutki grzechu drugiego człowieka na siebie
i nieść życie światu. Bóg przemienia mnie w chleb. To należy przyjąć, bo On daje mi udział w swoim życiu, włącza mnie w siebie i czyni chlebem, dającym życie.

Prośmy gorąco Maryję, aby Ona, która umiała doskonale przyjąć Jezusa, doprowadzała nas do stołu Pańskiego i tak kształtowała nasze serca, byśmy potrafili przyjąć to wszystko, co Komunia święta pragnie w nas sprawić, przyjąć Boże życie i dawać przez miłość życie jak dobry chleb, który leży na stole.

Potrzeba, aby nasz udział w Eucharystii prowadził do misterium dziękczynienia.
Słowo Eucharystia oznacza dziękczynienie. Jest, więc modlitwą wyrażającą wdzięczność, poprzez którą Chrześcijanin włącza się w wielkie dziękczynienie zanoszone przez Jezusa Chrystusa Bogu Ojcu. Dziękujemy przede wszystkim za odwieczną miłość Boga do człowieka, za dzieło stworzenia oraz za wszystko, co Bóg zdziałał w całej historii zbawienia i naszej osobistej historii.
Uczestnicząc w Eucharystii chrześcijanin uczy się postawy wdzięczności Bogu
i ludziom za to wszystko kim jest i co posiada.
Godna pochwały jest wdzięczność za każdy najmniejszy dar, za każdy przejaw dobroci i życzliwości. Ludzie prawdziwie wdzięczni jakoś bardzo spontanicznie szukają sposobu okazania swojej wdzięczności.

Wszystkie rozważane tutaj przejawy wielkiego misterium wiary, posiadają charakter paschalny, wszystkie, bowiem, jednoczą nas z Panem żyjącym i przeprowadzają nas do nowego życia.
Zjednoczenie z Panem w miłości prowadzi człowieka do wydania się Bogu
w ofierze dziękczynnej i do wydania się ludziom w ofierze miłości. To Jezus przy naszej współpracy może nam objawić, co jest w nas..


Eucharystia ma być źródłem jasnego widzenia siebie, rozeznania
i rozgraniczenia pomiędzy pragnieniami chleba powszedniego, a pragnieniami Boga i Jego Woli. Niejednokrotnie wydaje nam się, że jesteśmy zdolni zrobić wszystko, czego Bóg od nas żąda.
Owszem spełnilibyśmy wszystko, gdyby Jego żądania były identyczne
z naszymi ludzkimi upodobaniami i pragnieniami.

Te treści to nauka głoszona, przez Pasterzy Kościoła Świętego, których postawił nam Bóg, abyśmy nie błądzili w wierze. Naszym zadaniem jest abyśmy, wprowadzali tę naukę w życie.

Na podsumowanie przedstawionych treści nasuwają się pytania, które wskazują istotę życia z Bogiem, to spojrzenie i te prawdy zdecydowanie rewidują nasze postawy, wyobrażenia i zapotrzebowania religijne
Są zachętą do stawania w prawdzie i nawracania się przy łasce Bożej.

1. Czy ja tkwię w religijności, gdzie praktyki religijne są dla mnie formalnością, czy mogę powiedzieć, że w swoim życiu kroczę za Jezusem? Dlaczego idę za Jezusem i dlaczego Go szukam?

Cytat:, „Jeśli w uczestnikach Eucharystii nie ma tej otwartości na wejście
w przeżywanie Tajemnicy odkupienia z nieprawości przez branie skutków zła na siebie, to przeżywaniu Eucharystii grozi pogańska instrumentalizacja. Chrześcijanie sprawują Eucharystię, żeby mieć moc bycia znakiem odkupienia dla innych, żeby zło nie uderzało w kogoś innego, lecz raczej w nich samych, którzy właśnie z Eucharystii czerpią moc przetwarzania zła (zob. Rz 12,21)”
i dalej: „ Chrześcijanin czerpie swoje życie z Jezusa Chrystusa, aby tracąc swoje życie w świecie, nieść światu życie. Tym samym jest on dla świata znakiem nadziei ”

2. Czy moja wiara, jest wiarą wzorowaną na Jezusie Chrystusie, według Niego kształtowaną? Czy ja wytykam zło innym i jak go zwalczam?


3 Jak to jest w moim życiu, czy ja okazuję wdzięczność, Panu Bogu
i bliźnim czy potrafię dziękować Bogu za trudne dary?

 1  2 

Powrót

Nasza świątynia

Wirtualny spacer po świątyni

Zapraszamy do wirtualnego spaceru po naszej świątyni

KLIKNIJ

 

Telefony kontaktowe

Ksiądz dyżurny

609 384 320 

Kancelaria (w godzinach otwarcia)

884 884 320

Ksiądz kapelan szpitala

790 554 308 

Ksiądz proboszcz 

 533 288 635

Pan Organista

 728 858 878

Pan Kościelny

 721 788 145

Święta

Wtorek, V Tydzień Wielkiego Postu
Rok B, II
Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najśw. Maryi Panny

Zostań naszym Znajomym

Blok reklamowy